Afryka nieznana

Pożar buszu

Safari – od zawsze wyobrażałem sobie jako ciche zakradanie się do zwierząt nad ranem, szaloną jazdą terenówkami po bezdrożach sawanny czy buszu w pogoni za uciekającymi antylopami za dnia a tygrysami nocą. Wieczorny odpoczynek o zachodzie słońca z tradycyjnym lekiem na malarię w dłoni – dżin & tonik (chodzi o chininę, którą zawiera tonik, oczywiście ;-) ). Konfrontacja z rzeczywistością zamieniła moje wyobrażenia w popiół – właściwie dosłownie.

Park Niokolo-koba – ot, zielona plama na mapie zagubiona gdzieś na Południowo wschodnim krańcu Senegalu. Z daleka patrząc wygląda właściwie jak Białowieża (też zielona plama na mapie). Z bliska ten park ma powierzchnię porównywalną z całym województwem Opolskim i jest, bagatela, prawie 90 razy większy niż Białowieski park Narodowy.

Gdy samochód, stary Nissan Patrol, piął się w tempie zmęczonego piechura, po kamieniach stanowiących ponoć jedną z głównych ścieżek parku, temperatura osiągnęła 47 st C w cieniu. W słońcu dotknięcie czarnych, bazaltowych kamieni gwarantuje poparzenie drugiego stopnia.

Myśli o dżinie (jak i dowolnym innym alkoholu) ulatuje w tempie w jakim parowałby tu alkohol (gdyby tu był), czyli momentalnie. Jest jak w piecu. Woda! to myśl, która nie opuszcza tu nikogo, włącznie z tubylcami.

antylopaJedziemy, o ile można określić to jazdą 2 czy 3 godzinę wypatrując zwierząt. Rzeczywiście są, to tu, to tam kątem oka widać jak przebiegają, powodując czasem suchy trzask poszycia, lub zastygają na moment by ocenić niebezpieczeństwo jakie stanowimy. Zrobienie im zdjęć graniczy z cudem. Pogoń za zwierzyną wydaje się być kiepskim dowcipem. Lecz czasem i cuda się zdarzają, Antylopa żółta pasie się właśnie nieomalże na skraju drogi, wyszukując co smakowitsze kąski wśród spalonej trawy. Zwierzę wydaje się być jak najbardziej na miejscu lecz zapach spalenizny i otaczające nas zgliszcza raczej przywołują na myśl telewizyjne doniesienia o walkach etnicznych i pożarach, niż piękno dzikiej natury. Pytam więc przewodnika o pożary. Kiedy, ile, jakie straty wywołał tu ostatni pożar buszu. Ku memu zdziwieniu, oraz, patrząc na okalającą mnie ziemie niedowierzaniu, słyszę że od 1976, czyli od czasu gdy ostatni tubylcy zostali stąd wysiedleni, właściwie nie było tu poważniejszych pożarów.busz-pozar-straty

Z każdym kolejnym zdaniem moje niedowierzanie zmienia się w zgrozę, gdy słyszę że, pożary te są powodowane w części przez.. samych strażników. Tuż po porze deszczowej, około połowy listopada, rozpoczyna się stopniowe, kontrolowane, wypalanie buszu. Kontrola ta sprowadza się (prócz doświadczenia pracowników) w gruncie rzeczy do założenia że, niedawne opady, ocalą rośliny żywe (zielone) a ogień zatrzyma się we właściwym momencie. Cokolwiek to znaczy. samozapłonPrzewodnik tłumaczy, że wypalanie odbywa się z kilku powodów: By zapobiegać samozapłonom, użyźnić w ten sposób jałową glebę, by turyści mieli lepszy widok (!) oraz by swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem nie zaprószyli ognia (np. wyrzucając niedopałki papierosów co notorycznie robią) oraz… paradoksalnie zabezpieczyć busz przed niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się pożaru. Słysząc te wyjaśnienia byłem oburzony… do czasu..

Kontrolowane rozprzestrzenianie ognia – to pojęcie kluczowe. Jak inaczej zabezpieczyć taki teren przy budżecie wynoszącym około 1 zł / hektar (dane na podstawie http://www.eoearth.org/view/article/154860/), gdy na bazaltowych skałach można smażyć jajka a zjawisko samozapłonu jest tu na porządku dziennym?płonący busz

Parę godzin później opuszczałem pobliską miejscowość Mako. Wiatr niósł popiół płonącego buszu na pobliskie domy sklecone z gliny i dachy pokryte trawą i liśćmi. Kobiety ze spokojem niosły na głowach kosze pełne codziennych sprawunków. Dotarła do mnie myśl, co by było gdyby wokół wsi nie było tej strefy starannie wypalonego terenu.

Dodaj komentarz